Zdjęcie Feliksa Walichnowskiego

W następnym tygodniu będziemy obchodzić kolejną, 75. już rocznicę przybycia pionierów do Olsztyna. W kolejnych dniach nie zabraknie też wydarzeń związanych z tamtymi czasami. Rozmawiamy z dr. Feliksem Walichnowskim*, jedną z pierwszych osób, jakie w marcu 1945 roku dotarły z grupą kolejarzy do naszego miasta.

- Jakie ma Pan pierwsze skojarzenie z ówczesnym Olsztynem, pierwsze wspomnienie?
- Będę o tym opowiadać podczas zbliżającego się spotkania w środę (19 lutego).
Moja grupa wjechała na dworzec 28 marca. Po lewej stronie stał transport z rannymi żołnierzami Armii Czerwonej. Po prawej natomiast transport jeńców niemieckich. A my przyjechaliśmy ze zrujnowanej przez Niemców Warszawy. Niech każdy sobie dopowie, co wówczas pomyśleliśmy. Ja - że dla Polski te tereny zdobyli właśnie sowieci.

- Jakie zmiany - z Pańskiego punktu widzenia - przez te wszystkie lata przeszedł Olsztyn i cały region?
- To jest oczywiście bardzo trudne do porównania. Mamy przecież zupełnie inne społeczeństwo, inne zadania, inna jest też walka o władzę.

- Czytając pana książki, na przykład wydaną w ubiegłym roku pod tytułem "Felo - pamiętnik nestora", odnosi się wrażenie, że nic w panu nie pozostało z warszawiaka, gdzie się pan urodził, natomiast od dawna stał się pan Warmiakiem.
- Warszawiakiem byłem 15 lat, a na Mazurach i Warmii mieszkam, pracuję, dokształcałem się a potem uczyłem studentów już 75 lat. Kim więc jestem?

- Teraz napisał pan "Mazurski fenomen". O czym i dla kogo?
- Dla wszystkich. Jest to gawęda lub pamiętnik, jak kto  woli, o życiu pionierów - powojennych osadnikach, którzy przybyli do Okręgu Mazurskiego lub tu się urodzili w latach 1945-1950. Co oni tu  zastali, co starsi wiedzieli o ludziach mieszkających na tym terenie do 1945 roku, jak bytowali bez wodociągów, kanalizacji, komunikacji, sieci sklepów, w ciemnościach lub przy lampach naftowych, jeśli znaleźli naftę. Jak zakładali szkoły i uczyli się pisać i czytać...

- I do jakich wniosków pan doszedł?
- Że życie jest piękne i należy z niego cieszyć się, że ludzie powinni podawać sobie ręce, współdziałać, jednoczyć, unikać waśni i żeby Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie nie musiał nad wejściem umieszczać hasła "Stop nienawiści!"

- Ale pan przecież przestał zajmować się polityką. Od  trzydziestu lat zbudował pan warsztat socjologa, prowadzi badania, publikuje ich wyniki, działa w organizacjach społecznych struktur uniwersyteckich i specjalizuje w tematyce dotyczącej lat 1945-1950 w Okręgu Mazurskim.
- Faktycznie. Politykę pozostawmy politykom. Byleby byli mniej pazerni na władzę i dochody z tym związane. Jeśli natomiast chodzi o ocenę kondycji społecznej tutejszego społeczeństwa w latach 1945-1950 to uważam, że przybyli do naszego województwa ludzie odważni, dzielni i pracowici i poza wyjątkami przyczynili się do tego, że Olsztyn jest w Polsce, a nie na przykład w guberni rosyjskiej lub demokratycznym państwie niemieckim. Pierwsi osadnicy zasługują na szacunek kolejnych pokoleń, ale po 75 latach jest ich w Olsztynie niewielu.

- A co z rdzennymi Warmiakami i Mazurami związanymi z polskością?
- Od dawna już, na przykład od 1920 roku można ich łatwo policzyć bo dotyczy to nielicznych "tutejszych" - jak ich nazywamy. Już wtedy tubylcy wtopili się w państwowość niemiecką i nie myśleli o przyłączeniu się do Polski, zwłaszcza do tej jaka pojawiła się w 1945 roku.
Jednak należy szanować każdy przejaw polskości na tym terenie ze strony autochtonów. Miałem szczęście blisko współpracować z takimi tuzami jak Karol Małłek, Jerzy Burski, Walter Późny, Hieronim Skurpski, Paweł Sowa, Juliusz Malewski i innymi. Piliśmy gorzałkę z miodem, wspominaliśmy mazurskich gromadkarzy, zastanawialiśmy się jak zapobiegać ciągłej emigracji z okręgu mazurskiego do Niemiec.
Mój brat, Tadeusz był znawcą problematyki agenturalnej działalności wielu Mazurów i Warmiaków przed wojną, w czasie wojny i po wojnie. Wtajemniczył mnie w wiedzę jaką oni pozytywną rolę odegrali dla Polski.

- Dlaczego pan nie podaje szczegółów na ten temat?
- Bo ja i mój brat należymy do ludzi życzliwych i nie chcemy komplikować życiorysów rodzin o których mówimy.

- To na zakończenie proszę powiedzieć gdzie znajduje się pana ostatnia książka?
- Tak jak poprzednie, została podarowana bibliotekom akademickim, z którymi od wielu lat współpracuję. Kilkanaście egzemplarzy rozprowadzi Książnica Polska, z którą jestem zaprzyjaźniony. Jeśli będzie na nią zapotrzebowanie, to będzie drugie wydanie. Poligrafię mamy sprawną i nowoczesną, a papieru dostatek.

* Feliks Walichnowski urodził się w Warszawie. Jest dziennikarzem, doktorem socjologii oraz nauczycielem akademickim związanym m.in. z Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W marcu 1945 roku jako niespełna 16-letni ochotnik przyjechał z grupą kolejarzy z Warszawy i Pruszkowa do Olsztyna, a następnie wyjechał do  Ostródy. Pracował jako dziennikarz i publicysta. Jest autorem kilkunastu książek o tematyce pionierskiej społeczności województwa olsztyńskiego oraz socjotechnice w mediach, a także kilku tomików wierszy i albumów fotograficznych. Ostatnio wydana przez niego w 2020 roku książka nosi tytuł "Mazurski fenomen".

* Prelekcja z okazji 75-lecia przybycia do Olsztyna pionierów z Podlasia, Mazowsza i Kresów będzie zilustrowana obrazami i wierszami poświęconymi pionierom z lat 1945-50.

Spotkanie odbędzie się 19 lutego (środa) o 16:00 w sali konferencyjnej Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Olsztynie przy ul. 1 Maja 5 (I piętro).

Otwarcie wystawy edukacyjnej (malarstwo, fotografia, poezja) "Powojenne osadnictwo w Okręgu Mazurskim w latach 1945-50" odbędzie się 21 lutego (piątek) o 16:00 w klubie Baccalarium UWM przy ul. Prawocheńskiego 4A.

<- Wstecz do: Archiwum